Tyle lat na górskich szlakach,
U siebie – rzec by się mogło.
Coraz częściej w zachwyt wpadam,
Choć bywa zimno i mokro.
Często w chmurach jest Świnica
I nie ujrzysz też Koziego.
Chociaż w słońcu lśnią im lica,
Obłok skrada szczytów ego.
Grań Kościelca intryguje,
Słońce srebrzy jego zbocze.
Chyba nie jest mi już dane
Wspiąć się nań, choć mam ochotę.
Za Doliną Pięciu Stawów
Morskie Oko czasem mrugnie.
Nad nim strojne szczyty Rysów
Jednak Gerlach stoi dumniej.
Taka moich gór natura
I nie zmieni nikt już tego.
Coraz częściej wyznać muszę –
Odpuść sobie szczyt kolego.








