Pudełko pani Tosi

Drewniane pudełko pani Tosia miała,
jesienią w ogrodzie nasiona zbierała.
Potem je chowała do tego pudełka,
by na wiosnę wysiać zebrane ziarenka.
Nasionka przespały całą, mroźną zimę,
wiosną Tosia zdjęła z nich ciepłą pierzynę.
Na zagonach wszystkich zrobiła porządki,
Tadzio zaś wytyczył dla nasionek grządki.
Posiali je wszystkie na swoje zagony,
Bonifacy mruknął sianiem tym znudzony.
Porwał ziarnko dyni, zaczął się nim bawić
i tak przez kwadransik nie chciał go zostawić.
Gdy je podbił w górę, wiatr akurat ziewnął
i ziarnko na kompost, samo wprost pobiegło.

Mruknął Bonifacy: – „Wiatr mi ziarnko świsnął,
zrobię sobie drzemkę, bom stare kocisko.
Dosyć mam zabawy, wygrzeję swe kości,
słonko miło grzeje, wiatr osusza włości.”

Po dniach wielu ciepłych, u Tadzia w zagrodzie
wychyliły siewki swe główki w ogrodzie.
Cieszyła się Tosia, cieszył się też Tadzio:

– Ogrodników było – nie martwmy się szadzią.
Zostało nam tylko grządki pielęgnować,
usuwać z nich chwasty, wody nie żałować.
Z pewnością z tych rabat warzyw będzie wiele,
przysporzą nam zdrowia w naszym starym ciele.
Bonifacy nagle, przeciągnął swe kości:

– Idę zrobić obchód całych moich włości.

Zabrał na przechadzkę przyjaciela swego,
co go kiedyś znalazł w trawie miauczącego.
Pomaszerowali kocimi ścieżkami,
na kompost dotarli zaaferowani.

– A cóż tu wyrosło? – mruknął Bonifacy,
– nikt tu nic nie zasiał, niczego nie znaczył.
Co to za roślinka? – dziwi się kocisko.
– Kto ją tutaj posiał w tym kompoście nisko?
Ach! To z tego ziarnka, które wiatr mi dmuchnął,
kiedy się bawiłem, gdy mi było nudno.
Będę pielęgnował samotną roślinkę,
niech sobie tu rośnie jeszcze choćby chwilkę.

Od tej pory koty dróżki przebiegały
i swoją roślinkę co dzień odwiedzały.
Wyłapały wszystkie nornice z kompostu,
wydrapały każdy odrost starych ostów.
Aż się wreszcie kwiatek wyłonił spod liścia,
a potem kuleczka z tego kwiatu wyszła.
Odtąd już codziennie coraz bardziej tyła,
koty nie wiedziały, że to dynia była.
Bardzo je przerosła, mogły spać w jej cieniu
albo na nią wskoczyć w bardzo szybkim mgnieniu.
Udaną zabawę przyjaciele mieli,
póki Tadziu z Tosią dyni tej nie ścięli.
Zrobili przetwory na calutką zimę,
nasionka zebrali w pudełko Tosine.
I tak będzie zawsze i roku każdego,
z nasionek wyrośnie zawsze coś dużego.
Trzeba tylko trochę włożyć czasem pracy,
a przyroda wszystko poda jak na tacy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *